piątek, 8 stycznia 2016

Paczuszka z The Secret Soap Store

Hejo!

"Co tu tak pachnie cytryną? Masz nową świeczkę?"- Taka była reakcja moich znajomych, gdy otworzyłam na chwilę, wspomnianą paczuszkę żeby zrobić zdjęcia.
Nie dość, że pudełeczko ma przecudowną oprawę graficzną, nad którą rozczulałam się chyba z tydzień :).

Jaki jest sekret tego zapachu? A takie urocze mydełko w formie choinki. Nie miałam serca go używać, stoi sobie ciesząc oczy i nos :).


Nie był to jednak jedyny produkt, który mnie zachwycił. Oto krem do rąk ideał- zapach mojego ukochanego owocu- liczi. Gdy nasmaruję nim ręce, przez najbliższe pół godziny zaciągam się zapachem jak ćpun.
Ale nie przecież nie o tylko chodzi w kremie do rąk żeby pachniał, no nie? Chodzi o działanie. Tutaj też nie mogę nie wspomnieć o tym, że nie lubię mieć upaćkanych rąk, Jeśli Wy też to tym bardziej zachęcam. Krem nie pozostawia tłustego filmu, wchłania się bardzo szybko. Do tego przy nawet częstym moczeniu rąk używam go góra 2 razy dziennie- 20%-owa zawartość masła Shea swoje robi.
Jest też niesamowicie wydajny. Za pierwszym razem gdy wycisnęłam go tyle ile przeciętnego kremu do rąk, starczyło mi na dłonie, ręce, ramiona i brzuch :P.

Na początku gdy spojrzałam na cenę w sklepie internetowym <klik> trochę się przestraszyłam- 38zł- lekki szok. Jednak po przeliczeniu myślę, że skusze się na kremik ponownie, gdy skończy mi się ten co mam teraz (choć nastąpi to nie prędko).



Jak nawilżamy to kompleksowo! Kolejny specyfik jest do facjaty.W równie minimalistycznym designie jak ten do rąk. Mi się tego typu słoiczki podobają, choć pierwszy raz spotkałam się z tak niskim opakowaniem kremu.
Od razu rzuca mi się w oczy napis, że krem zawiera 25% masła Shea. Fakt, musi zawierać bardzo dużo nawilżaczy, bo już po pierwszym tygodniu używania czułam spora różnicę. Zimą zawsze mam problem z przesuszeniem cery. Dzięki temu specyfikowi mam z głowy uczucie ściągnięcia po umyciu twarzy.
Z makijażem dobrze się dogadują, nie zauważyłam rolowania czy szybszego schodzenia podkładów itp. Nie zwiększa też świecenia twarzy, efekt mamy taki jak zwykle.
Skład oczywiście jak to przy kosmetykach naturalnych pozbawiony jest: parabenów, SLES, ftalanów, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej, GMO.
Jeśli chodzi o minusy to znalazłam tylko takie, że ma lekko tępą konsystencję, ale przy rozgrzaniu w rękach jest o wiele lepiej oraz jest średnio wydajny, przynajmniej u mnie.
Problem może stanowić też cena ok. 68 zł/50ml w sklepie internetowym <klik>


Dobra wiadomość dla wszystkich osób, którym los zwierząt nie jest obojętny- obydwa produkty nie zawierają żadnej substancji, która była testowana na zwierzakach. Z informacji na stronie wynika, że wszystkie produkty są "no tested" ;).


Znacie tę polską markę? Polecacie jakieś zapachy kremu do rąk?

Pozdrawiam :)

7 komentarzy:

  1. krem do rąk chyba będzie moim ulubionym :D ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jeszcez nie zaczęłam używac ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się zakochałam w tym kremie do rąk :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostałam krem i olejek od tej firmy (tzn. nie od nich dostałam). Ciekawa jestem, jak się sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie zestaw czeka w kolejce, aż szkoda używać :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Z TSSS polecam Ci maseczkę z borowiną i masłem Shea oraz ich hydrolaty, a jeśli chodzi o zapach kremów to najbardziej lubię zieloną herbatę.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmetyczny młyn , Blogger